Off we go to our new destination ☼stena line adventurer☼
Ostatnie dni wakacji to podróż na druga stronę morza irlandzkiego. Pogodę sobie wymodliliśmy i kiedy wyruszaliśmy bladym świtem na prom, słońce było jedynym lokatorem na cudownie niebieskim niebie. Radości nie było końca. Planowaliśmy spędzić część rejsu na górnym pokładzie, żegnając za sobą dubliński krajobraz z charakterystycznymi dla niego kominami stacji Poolbeg. Naszą spacerową trasę wzdłuż Great South Wall nareszcie widzieliśmy z tej drugiej strony. Przyznaję, ja chyba jarałam się najbardziej. Morskie podróże mają w sobie coś fascynującego a czysta tafla morza i panująca dookoła promu zupełna cisza, jest nie do opisania.
Oprócz wrażeń zmysłowych, dochodzą jeszcze te, związane z komfortem podróży. Nie do porównania z samolotem. Blanka korzystała z uroków takiego podróżowania. Spacerowała, zaglądała w każdą szparę, spędziła część rejsu w kinie z tatem i zadawała milion pytań. Mamo chodź tu, a mogę tam wejść? Mocno podekscytowana, wypatrywała lądu.
Rejs do Walii - bo taki była cel naszej podróży - zajął nam 3 i pół godziny. Wystarczająco, by nacieszyć się podróżą ale nie zmęczyć przed następnymi atrakcjami tego dnia. To był intensywny czas.
Pozazdrości wrażeń, Blanka zachwycona. Fota z czerwona latarnią na tle pięknego nieba, rewelacyjna. Wrzucić na FB.
OdpowiedzUsuńFajnie chmurki zagrały :)
Usuń