Życie i rozrywka w czasach zarazy, wersja irlandzka. Tym razem bez Netflixa. Da się, serio.
No dobra. Siedzimy w domu, uspokaja mnie to, że nie musimy iść do ludzi i przebywać wśród nich. Naprawdę się cieszymy. Jest dobrze.
Kiedy jeszcze trzy tygodnie temu musiałam iść do pracy i spotykać się z mnóstwem przypadkowych osób, które mówiąc oględnie nie stresowały się za bardzo obecną sytuacją, przyprawiało mnie to o dreszcze. Tak było na początku rozprzestrzeniania się wirusa, tu u nas w Irlandii. Później robiło się coraz gorzej i o tyle, ile kiedyś kwestia kultury osobistej i kichania w przestrzeń zamiast chusteczkę/łokieć powodowało u mnie krzywienie się i wzdychanie do nieba, to aktualnie robi mi się konkretnie słabo. Temat trzymania dystansu na ulicach, w sklepach, kawiarniach to kupa śmiechu z przewagą kupy. Ludzie mają najzwyczajniej w świecie wyjebane. Nie będę przepraszać za słowa, bo ja tu mogę sobie pisać co chcę, a ilość bluzgów, które byłam w stanie wyartykułować przez ostatnie trzy tygodnie, jest imponująca. Bluzgi szły w parze ze łzami i trzęsącymi się rękami. Serio, nic mnie tak nie wytrąciło z równowagi, jak głupota ludzka w czystej postaci. Arogancja, egoizm i obojętność. Brak szacunku do siebie nawzajem. Tu można wymieniać i wymieniać. Dopiero po wprowadzeniu konkretnych działań, jak ilość ludzi, która w tym samym czasie może wejść do sklepu (taki ruch wahadłowy), jak kolejka przed sklepem, gdzie na ziemi są zaznaczone odległości pomiędzy czekającymi, ludzie zaczynają widzieć. Jedni widzą, że oho to chyba na serio, ale są też tacy, co widzą w tym tylko i wyłącznie wydziwianie. Takich ograniczeń, które są lajfsejwerami jest całkiem sporo. I bardzo dobrze. I zajebiście. Ale kuźwa, ludzie ogarnijcie się. Ja rozumiem kolejkę do Tesco, ale kolejkę po kawę, albo restauracji, żeby sobie siedzieć jakby nigdy nic, to już nie.
Sobota, trzy dni przed 17 marca, dniem Św. Patryka. Było już grubo, termin self isolation i social distansing niby był znany każdemu, ale raczej tylko w teorii. Zdjęcia z Temple Bar były idealnym przykładem na to, że Irlandczycy/turyści/ktokolwiek tam był, mają głęboko w dupie temat wirusa. Dla przypomnienia, kilka dni wcześniej WHO uznało ilość zarażeń na COVID-19 za pandemię. No i co z tego. Oni się piwa w pubie muszą napić. I co im zrobicie, no co?! Zdjęcia z kamer monitoringu miejskiego pokazywały regularną biesiadę. Następnego dnia, w niedzielę, rząd nakazuje zamknąć dystrykt Temple Bar i wszystkie puby. To co się działo poprzedniego wieczoru, było żenująco przerażające. Jak było widać, mało kto wyciągnął naukę z rozwoju sytuacji we Włoszech.
Stety niestety jesteśmy zdani na siebie. Żyliśmy, żyjemy i będziemy żyć wśród ludzi. Bo nie wyprodukujemy sobie sami mąki, nie uleczymy się jak zachorujemy, nie będziemy mieli za co żyć, jeśli nie będziemy pracować a tym samym przebywać wśród ludzi. Więc jeśli taka prosta czynność jak social distansing czy self-quarantine są tak ciężkie do przestrzegania, zrozumienie wagi tak prostych czynności jest mega ciężkie do opanowania, zaczynam się bać o ludzkość. Co poszło nie tak i w którym momencie? Nie chcę żyć wśród ludzi, których ignorancja jest tak olbrzymia, że nie do pojęcia. A przecież oczekiwane od nas zachowania to nie fizyka kwantowa lub przygotowania do lotu w kosmos.
Tylko kurwa siedzenie w domu.
Czy to na prawdę tak wiele?
Ja na prawdę nie miałam o tym pisać. Prawie dwa tygodnie temu odpuściłam i stawiając na szali moje zdrowie psychiczne i pracę, wybrałam to pierwsze. Ilość informacji, jaka zalewała moją głowę była tak obezwładniająca, że już zaczęło się przelewać. Dopuszczam do siebie teraz tylko tyle, ile chcę. Całą resztę kontroluje Kuba. Nareszcie złapałam oddech i balans. Dlatego to co powyższe, traktuje, jak zamknięcie mojego wielkiego żalu i stresu.
Ale czasami to self isolation tak wchodzi mocno, że ryje banie i zaczyna się robić całkiem nieprzyjemnie. Ja nie narzekam, bo ciągle staramy się szukać przyjemności i zajęć. A najważniejsze to przecież bezpieczeństwo i szacunek do innych. Więc w momencie, kiedy chcemy wyjść z domu bez ważnego powodu i nie mamy pewność, że na swojej drodze spotkamy ludzi to sobie darujmy. I to chyba wszyscy wiemy, co nie? Po raz kolejny, doceniamy posiadanie samochodu. Bo wsiadamy i nie wysiadamy jeśli nie mamy pewności, że będziemy mieć przestrzeń wokół siebie i zero ludzi. Okazuje się, że trzeba się trochę natrudzić, ale jest to możliwe. I to było cudowne uczucie, chyba nigdy nie doceniłam wyjścia na plażę tak mocno, jak tydzień temu, w poniedziałek.
Pisząc ten tekst dzisiaj, sytuacja zmieniła się diametralnie. Od północy 27 marca Irlandia zamknęła granice. Z domu można wychodzić tylko wtedy, kiedy wychodzi się do pracy lub do lekarza i po recepty. Zakupy i chwila ruchu dla ćwiczących na świeżym powietrzu mają się odbywać w promieniu 2 kilometrów od domu. Plaże są zamknięte, w zasadzie wszystko jest zamknięte. Osoby powyżej 70 roku życia mają całkowity zakaz wychodzenia z domu. Na potrzeby tej wyjątkowej sytuacji, powstała nawet specjalna strona 2kmfromhome.com, na której już po samym wejściu i zezwoleniu na wykrycie naszej lokalizacji, wyświetlają się granice naszego dwukilometrowego obszaru, po którym możemy się poruszać. No wydaje mi się, że dosadniej już nie można.
Ale trzymajmy się tego, że siedzimy w domu. Nie mamy Netflixa, ale mamy internet. A w internecie jest YouTube. I o tyle ile kiedyś, dawno kojarzył mi się jedynie z teledyskami, a później z dzieciakami, które pokazują jak grać w gry, to od jakiegoś czasu można tam znaleźć mega przyzwoitą treść. Trzeba tylko trochę się przekopać, ale bez kitu, warto. Wciąga, a co najlepsze nie trzeba płacić za niego abonamentu. No to teraz moja lista osobista.
Pierwszy od góry. Radek Kotarski i Polimaty. Jest dużo informacji, ciekawostek, heheszek również a wszystko w bardzo przystępnej formie. Polecam zobaczyć ostatni film o Koronawirusie.
Poniżej, Krzysztof Gonciarz. Większości, nie trzeba go przedstawiać. Mega jakość, polecam.
Arlena Witt i Po cudzemu. Tak się uczyć angielskiego, to chciał by każdy. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, wystarczy włączyć YouTube. Są śmieszki, wstawki z seriali, dużo powtórzeń i szybko się zapamiętuje. Ja bardzo lubię!
Last but not least - Kasia Gandor. To jest proszę państwa mózg. Tu jest tylko rzetelny content. Nie ma durnot, można się wiele nauczyć i przede wszystkim wszystko zrozumieć. Nie będę nic więcej pisać, włączcie chociaż jeden film, na próbę. Nie pożałujecie.
Pierwsza od góry, Kasia Lisiak i Pan Lis. Kasia rysuje, ma swój sklep gdzie sprzedaje to co narysuje. Ma dobre serduszko i wielką miłość do swojego pomocnika Logana. Logan to ten w zamszowej kurtce w logo kanału na YouTube. Przystojny, nie? Oprócz sklepu, Kasia ma właśnie kanał na yt, na którym jest zdecydowanie za mało filmów, ale za to te, które są, to jest sztos. Można płakać ze śmiechu, ze wzruszenia, jest normalnie, ale w żadnym wypadku nudno. I to Kasi mieszkanie ♥ mogłabym pomieszkać :)
Drugi na prawo to moi ulubieńcy ulubieńców. Ola i Karol z Busem przez Świat. W sumie nie wiem od czego zacząć. Więc proponuję, żeby włączyć najpierw to KLIK. A następnie zacząć od Podróży przez trzy Ameryki. Ja się zakochałam i też tak chcę. Pamiętam, że w trakcie oglądania vlogów z drogi 66 sprawdzaliśmy z Kubą ceny wynajmu kamperów w USA. Serio, kiedyś to zrobimy. A, bo nie napisałam w końcu. Ola i Karol to podróżnicy, a ich domem na podróże jest kolorowy bus. How cool is that? Z całego serca polecam, można przepaść.
Na dole po lewej jest koleżanka po fachu Oli i Karola, Kaja z Globstory. Kaja jest mega odważną i ciekawą dziewczyną. Przez baaardzo długi czas podróżowała w pojedynkę w najdalsze zakątki świata, od jakiegoś czasu ma kompana do swoich podróży ale i jej podróże wymagają też trochę więcej niż 1 Kai. Organizowała zbiórkę na pomoc w wybudowaniu domu dla pana u którego mieszkała w Kambodży tu film KLIK. Globstory oglądam już dość długo i jakość filmów i jej doświadczenie w tym temacie jest coraz większe a ostatnie filmy z Ekwadoru i dżungli Amazońskiej, to sztos. Warto Kaję znać.
Ostatni w zestawieniu jest kanał Widzę Głosy. To często gęsto powrót do przeszłości. I dość dziwne uczucie, kiedy nagle okazuje się, że postaci z kreskówek mają ludzkie twarze. Albo inaczej, że człowiek połknął Gumisia, Pumbę i Timona, Świnkę Peppę, Mike'a Wazowskiego z Potworów i Spółki lub Ryjka z Muminków. I nagle zaczynasz widzieć głosy. Jest dużo ciekawostek o zawodzie aktora dubbingowego, zabawnych i wzruszających historii (polecam odcinek z Maciejem Stuhrem tu KLIK). To są króciutkie około dziesięciominutowe odcinki. I serio, jak słucha się tych ludzi, to każdy kocha swoją robotę, a to często twardy orzech do zgryzienia, tak mówić swoim a jednak nie swoim głosem przez bite kilka godzin. Polecam!
To jest tylko fragment tego, co dość systematycznie oglądam. Specjalnie też wybrałam tylko polskie kanały. Na prawdę, mamy całkiem mocnych zawodników na naszym YouTubie. Więc spokojnie można sobie odpuścić na jakiś czas Netflixa, HBO lub inne giganty.
Zwłaszcza w kwarantannie, tak dla odmiany.
No i najważniejsze,
#zostańwdomu #stayhome
Poniżej, Krzysztof Gonciarz. Większości, nie trzeba go przedstawiać. Mega jakość, polecam.
Arlena Witt i Po cudzemu. Tak się uczyć angielskiego, to chciał by każdy. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, wystarczy włączyć YouTube. Są śmieszki, wstawki z seriali, dużo powtórzeń i szybko się zapamiętuje. Ja bardzo lubię!
Last but not least - Kasia Gandor. To jest proszę państwa mózg. Tu jest tylko rzetelny content. Nie ma durnot, można się wiele nauczyć i przede wszystkim wszystko zrozumieć. Nie będę nic więcej pisać, włączcie chociaż jeden film, na próbę. Nie pożałujecie.
Pierwsza od góry, Kasia Lisiak i Pan Lis. Kasia rysuje, ma swój sklep gdzie sprzedaje to co narysuje. Ma dobre serduszko i wielką miłość do swojego pomocnika Logana. Logan to ten w zamszowej kurtce w logo kanału na YouTube. Przystojny, nie? Oprócz sklepu, Kasia ma właśnie kanał na yt, na którym jest zdecydowanie za mało filmów, ale za to te, które są, to jest sztos. Można płakać ze śmiechu, ze wzruszenia, jest normalnie, ale w żadnym wypadku nudno. I to Kasi mieszkanie ♥ mogłabym pomieszkać :)
Drugi na prawo to moi ulubieńcy ulubieńców. Ola i Karol z Busem przez Świat. W sumie nie wiem od czego zacząć. Więc proponuję, żeby włączyć najpierw to KLIK. A następnie zacząć od Podróży przez trzy Ameryki. Ja się zakochałam i też tak chcę. Pamiętam, że w trakcie oglądania vlogów z drogi 66 sprawdzaliśmy z Kubą ceny wynajmu kamperów w USA. Serio, kiedyś to zrobimy. A, bo nie napisałam w końcu. Ola i Karol to podróżnicy, a ich domem na podróże jest kolorowy bus. How cool is that? Z całego serca polecam, można przepaść.
Na dole po lewej jest koleżanka po fachu Oli i Karola, Kaja z Globstory. Kaja jest mega odważną i ciekawą dziewczyną. Przez baaardzo długi czas podróżowała w pojedynkę w najdalsze zakątki świata, od jakiegoś czasu ma kompana do swoich podróży ale i jej podróże wymagają też trochę więcej niż 1 Kai. Organizowała zbiórkę na pomoc w wybudowaniu domu dla pana u którego mieszkała w Kambodży tu film KLIK. Globstory oglądam już dość długo i jakość filmów i jej doświadczenie w tym temacie jest coraz większe a ostatnie filmy z Ekwadoru i dżungli Amazońskiej, to sztos. Warto Kaję znać.
Ostatni w zestawieniu jest kanał Widzę Głosy. To często gęsto powrót do przeszłości. I dość dziwne uczucie, kiedy nagle okazuje się, że postaci z kreskówek mają ludzkie twarze. Albo inaczej, że człowiek połknął Gumisia, Pumbę i Timona, Świnkę Peppę, Mike'a Wazowskiego z Potworów i Spółki lub Ryjka z Muminków. I nagle zaczynasz widzieć głosy. Jest dużo ciekawostek o zawodzie aktora dubbingowego, zabawnych i wzruszających historii (polecam odcinek z Maciejem Stuhrem tu KLIK). To są króciutkie około dziesięciominutowe odcinki. I serio, jak słucha się tych ludzi, to każdy kocha swoją robotę, a to często twardy orzech do zgryzienia, tak mówić swoim a jednak nie swoim głosem przez bite kilka godzin. Polecam!
To jest tylko fragment tego, co dość systematycznie oglądam. Specjalnie też wybrałam tylko polskie kanały. Na prawdę, mamy całkiem mocnych zawodników na naszym YouTubie. Więc spokojnie można sobie odpuścić na jakiś czas Netflixa, HBO lub inne giganty.
Zwłaszcza w kwarantannie, tak dla odmiany.
No i najważniejsze,
#zostańwdomu #stayhome
Gratuluję Wam,że poradziliście sobie z tą niewyobrażalną sytuacją w możliwie najlepszy sposób.Uczymy się nowej rzeczywistości, trudno ją do czegokolwiek porównać.Dobrze, że udało się Wam oderwać od tego niezrozumiałego szaleństwa ludzi.Opamiętanie na szczęście przyszło. Teraz trzeba ładować akumulatory na najbliższy czas, macie siebie nawzajem a to dodaje sił.Wierzę w Opatrzność, czego i Wam życzę. :)
OdpowiedzUsuń