Przepis na najlepsze scones na świecie #kwiecieńwkwarantannie

20:05 ohrainyday 0 Comments

Te scones, to długa historia. Zanim przyjechaliśmy do Irlandii, próbowałam je zrobić w Polsce. Wyszły mi twarde jak kamienie i wcale niesmaczne. Po wielu latach na wyspie, pierwszego scone spróbowałam w Avoce, słynnym irlandzkim sklepie&restauracji. Był idealny i z moim kamieniem nie łączyło go zupełnie nic. Ten, rozpadał się w rękach, był miekki ale nie zbity w środku z kawałkami gruszki a skórka krucha i obsypana hojnie płatkami migdałów. Idealny. Buszowałam w Internecie, żeby znaleźć przepis na nie i nic, zero. Były scones z Avoca, ale inne, a ja chciałam te, konkretne. I podczas którejś wizyty, zaczęłam wertować wydane przez nich książki kucharskie. I trafiłam, mogę je sobie zrobić sama, a umiejętności kucharskich nie trzeba mieć żadnych. Serio.


Najważniejszym i kluczowym elementem jest wyrabianie ciasta, którego nie można wyrabiać. Musi być dość suche i sypkie, w żadnym wypadku przypominające ciasto kruche. Powinno dac się uformować w centymetrowy "placek" z którego będziemy wykrawać scones. Tak jak na zdjęciu poniżej.


Scones przed pieczeniem mają wyraźną, mieszaną strukturę i efektem tego będą kruche, pyszne bułeczki. W większości przepisów składnikiem spulchniającym jest soda oczyszczona. W moim jej nie ma, jest za to proszek do pieczenia, odpada więc charakterystyczny posmak sodowy. Mi on nie przeszkadza, lubię obydwie wersje, ale wiem że znajdą się tutaj zagorzali przeciwnicy sody. 




A żeby było tak bardziej po irlandzku, to najlepiej smakują ciepłe, posmarowane solonym masłem, ulubionym dżemem i bitą śmietaną. Brzmi jak bomba kaloryczna i trochę tak jest, no ale nikt nam nie każe jeść ich codziennie. No chyba, że się bardzo chce :)
Aaa! zapomniałam (chociaż dla mnie to too much) o herbacie z mlekiem. To dopiero będzie dopełnienie podwieczorku po irlandzku. Albo śniadania czy lunchu. W zasadzie każda pora jest dobra na scona. To co, smacznego?





0 komentarze: